To dopiero była przygoda! Żadne z dzieci nie widziało takiej ilości pierników w jednym miejscu. Same nie mogły uwierzyć, że to ich dzieło. Na własnych doświadczeniach się przekonały, iż przygotowanie ciasta, rozwałkowanie go, wycinanie pierników za pomocą foremek nie należy do łatwych prac. Wspomagała je na każdym kroku pani Monika. Teraz już poznały wysiłek swoich mam, które co roku częstowały je swoimi wyrobami. Dla chętnego, nic trudnego! I Świetliczaki sobie poradziły. Najprzyjemniejszą częścią tworzenia pierników było ich dekorowanie za pomocą lukru, kolorowych cukiereczków zwanych posypką. Potem juz tylko pakowanie do terebek i ułożenie na kiermaszowych stołach. Oczywiście dzieci najadły się do syta. Muszę przyznać, ze zauroczył nas piernikowy zapach snujacy sie przez kilka dni po szkole. Smacznego!
Foto M. Stypczyńska
tekst E. Getler